W tym roku mija 30 lat od mojego pobytu w siłach zbrojnych RP - wtedy już nie Układ Warszawski ale jeszcze nie NATO. I tak oglądając i obserwując obrazki z wojny na Ukrainie nachodzą mnie refleksje. Dobrze dziś pamiętam uczucia na polu taktycznym i mogę sobie wyobrazić, co czuję taki człowiek, który przez decyzję polityczne, nagle został oderwany od swojej pracy, rodziny i siedzi w błocku, śniegu i czeka "na swoją kolej do bycia bohaterem". Myślę, że codziennie budzi się z myślą "o co tu kurwa chodzi? i co ja tutaj robię?". Przeklina po kolej wszystkich polityków za to odpowiedzialnych - no i dalej czeka na swoją kolej bycia bohaterem...
Mijają wieki. Wydaje nam się, że świat się zmienił na tyle, że czytając książki o wojnach lub oglądając filmy myślimy, że ludzkość wyrosła już z bycia tak głupim, żeby marnować swoje zasoby na wzajemnym okładaniu się czymkolwiek ma się pod ręką. Tak samo pewnie myśleli ludzie w XVIIIw, potem w XIXw czy XXw... i wybuchały kolejne wojny i budziły się takie same demony jak w wojnach z IIIw czy XVw. Gwałty, zabójstwa winnych i niewinnych... Całe rodziny znikają z tego świata i koło historii zatacza kolejny cykl.
Dlatego myślę, że tym bardziej powinniśmy doceniać ten spokojny czas, który nam dano. Bo nigdy nie wiadomo, czy na światowej ruletce, piłeczka nie wskaże znowu naszego kraju/rejonu i wszystko co mamy i z czego jesteśmy dumni zostanie skradzione, zgwałcone, spalone czy zniszczone.