Nawet w swoim krótkim życiu widać zmiany jakie zachodziły w moim rodzinnym mieście Łodzi. Moje wspomnienia sięgają lat 70tych. W mediach, które wtedy reprezentowało radio z czterema kanałami, czarno-białą telewizją z dwoma kanałami i prasą typu "Głos Robotniczy" czy "Trybuna Ludu". Można było często słyszeć nudzące przemówienia tow. Gierka i inne sprawozdania z różnych plenum, spotkań KC itp. bzdur.
Nikt nie myślał wtedy o komputerach w domu, internetach czy telefonach komórkowych, które nie istniały - a telefony stacjonarne mieli nieliczni szczęśliwcy. Panorama miasta była zgoła inna niż dzisiaj. Królowały dymiące kominy i setki fabryk - wtedy Łódź była naprawdę szarym i smutnym miastem.
Do szkoły miałem kilka kroków i widziałem ją także z okna. Była to klasyczna szkoła jakie budowało się w okresie międzywojennym, czyli sam gmach z małą salą gimnastyczną, boisko i dom nauczyciela (kiedyś nauczyciel był kimś i oprócz sowitego wynagrodzenia miał prawo mieszkać w takich domach). Moja szkoła za domem nauczyciela miała także strzelnicę - dzisiaj po niej nie ma już śladu, wały zlikwidowano, a na ich miejscu zostały stworzone działki ogrodnicze.
Za szkołą był pas zieleni, który służył nam za zapasowe boisko, a zimą miasto wykorzystywało ten teren do zwożenia zalegającego śniegu - jakie wtedy były tam fajne zabawy, kiedy powstawały małe miasteczka z tego śniegu.
Koło szkoły i parku mieliśmy kiosk i warzywniak - dzisiaj nie ma już po nich śladu. W ogóle wtedy było wiele kiosków - na naszym osiedlu były 2 (dziś 0), idąc np. ulicą Rzgowską, co skrzyżowanie można było zahaczyć o 1 lub 2 takie przybytki. Były to czasy, kiedy oprócz porannej prasy w kioskach koło południa pojawiał się Express Ilustrowany i ludzie stali w kolejkach, żeby go kupić.
Wtedy w kolejkach stało się za wszystkim - dzisiaj możemy się z tego śmiać chociażby oglądając filmy Barei - ale wtedy to była szara rzeczywistość. Rodzice pracowali w pobliskich fabrykach. Mieliśmy więc zakłady Pafino na Łukasińskiego - dzisiaj jest tam wielkie bloczysko, czy też na ulicy Dąbrowskiego (koło zajezdni) - dzisiaj mamy tam Lidla i Biedronkę... wszystko zaorane i wyrównane.
Z łódzkiego krajobrazu pamiętam jeszcze szarą ale o wiele bardziej żywą ul. Piotrkowską, multum kin - chociażby Roma u zbiegu Rzgowskiej i Broniewskiego. Zdecydowanie więcej torów tramwajowych - istniało np. połączenie między Kilińskiego a Rzgowską przez ul. Broniewskiego, można było przejechać się przez rynek Górniak z pl. Niepodległości do Wólczańskiej, Czerwonej i dalej do Al. Politechniki, czy też dojechać tramwajem do Rzgowa.
Pamiętam także stare Chojny, gdzie we Wszystkich Świętych idąc na cmentarz na Kurczaki mijało się stare drewniane domki, a dopiero pod koniec lat 70tych powstały znane dziś bloki. Czuło się szczyt ilości ludzi w Łodzi - samochodami jeździli nieliczni, więc kursujące autobusy czy tramwaje były wiecznie zatłoczone.
Można się zapytać, czy żal jest tej starej Łodzi? W sumie to nie - wystarczyło wtedy przejechać się w okolice Placu Reymonta i działającej wtedy tam farbiarni, żeby odór siarkowodoru wybił z głowy jakieś sentymenty - a takich miejsc w Łodzi było wiele.
ps. w wolnej chwili poszukam w swoich archiwum starych zdjęć i być może dorzuce je w tym wpisie.