Przejdź do treści

Od pucybuta do... kryminalisty - czyli komuna zwana kapitalizmem

Dodane przez marekc -

Opublikowane w serwisie salon24.pl 4 czerwca 2013r.

 

Kto z nas nie zna klasycznej już opowiastki określającej kapitalistyczne podejście do sprawy – czyli jak to biedny p. Smith, nie mając pracy, bierze sprawy w swoje ręce. Organizuje sobie stanowisko pracy na ulicy ze starego pudła po butach, szmaty, taborecika i pucuje buty klientom, zbierając cent do centa inwestuje w lepszy sprzęt i... znamy szczęśliwe zakończenie

A jak obecny pucybut skończył by w niby-kapitalistycznej Polsce?

 

Siedzi sobie taki nasz p. Kowalski na ulicy z pudełkiem z CCC i taboretem z kuchni, bo niestety w kraju trwa „walka z bezrobociem” i szef p. Kowalskiego zwinął interes, by także przyłączyć się do tej walki i żeby w tej walce nie przeszkadzali mu postronni - pozwalniał swoich pracowników.

Czeka pan Kowalski na klientów i nagle jest! Radość i euforia. Szmata idzie w ruch, buty wypucowane... pierwsze 2 złocisze lądują w kieszeni przyszłego milionera.

Ale co to? Kto to? Klientowi schodzi uśmiech z twarzy, a pojawia się „uśmieszek” Mony Lizy...

 Klient okazuje się „tajemniczym klientem z urzędu skarbowego” i zaczyna się procedura w wyższych sferach zwana „grillowaniem klienta”. Lista przewinień okazuje się długa:

- wyliczenie zaległego podatku za ostatnie 5 lat od hipotetycznego zysku z księgi usług urzędu skarbowego zwanej eurotaxem, z której wynika, że p. Kowalski zaniżał cenę usługi i zamiast 2PLN brał 10PLN, bo za 2PLN wg. US by mu się nie opłacało. Bierze więc taki urzędnik prosty arkusz kalkulacyjny i wylicza hipotetyczny zysk p. Kowalskiego za ostatnie 5 lat:

Czas trwania pucowania: 10 minut – czyli 6 pucowań na godzinę to się równa 60PLN, to mnożymy przez 8 godzin (w końcu US jest dobrotliwy i nie zakłada nadgodzin dla firm jednoosobowych) i wychodzi nam 480PLN na dzień. To mnożymy przez średnie 250 dni robocze w roku (120 000PLN) i jeszcze przez 5 lat. Wychodzi nam zysk netto 600 000PLN – może jeszcze nie milioner ale pamiętaj młody „kapitalisto”, że podatki trzeba płacić. US jest litościwy i zakłada liniową wartość podatku 19% i wychodzi nam zaległy podatek 114 000PLN (plus oczywiście odsetki karne). Pan Kowalski ma oczywiście prawo ubiegać się o rozłożenie zaległości na raty – w końcu mamy państwo opiekuńcze.

- kary pomniejsze za brak pozwolenia na prowadzenie działalności gospodarczej, regonu, NIPu

- kara za brak kasy fiskalnej (30% hipotetycznego VATu)

 Teraz do p. Kowalskiego zgłasza się imperator ZUS z pismem, które waląc paragrafami na 2 strony udowadnia, że przez 5 lat prowadził firmę usługową od której nie odprowadzał odpowiednich kwot na ubezpieczenie społeczne. Już nie będę męczył wyliczeniami z ZUSu dość by stwierdzić, że nasz niedoszły milioner stał się dziadem i jego jedynym ratunkiem jest jakiś przytułek i w żadnym wypadku nie może osiągać jakichkolwiek oficjalnych dochodów, bo od razu pan komornik zajmuje odpowiednią kwotę, zabierając sobie skromne 15%.

 Ta hipotetyczna opowiastka wcale nie jest jakąś wielką fikcją. Wszelkiej maści związkowcy czy uczuleni społecznie aktywiści, wmawiają nam, że kapitalizm jest be i dlatego mamy kryzys i bezrobocie, a rząd wciąż rżnie głupa i ogłasza „kolejne etapy walki z bezrobociem”.

Za komuny popularne było powiedzenie: „wojna, za wojną – a między nimi walka o pokój”. Nie dajmy sobie wmawiać, że teraz mamy drapieżny kapitalizm. Bo dopóki praca jest w państwie karana, a UE płaci rolnikom, żeby nie siali i nie zbierali plonów, a rybakom żeby nie łowili to mamy do czynienia w czystej postaci z socjalizmem, który nie mogąc utorować sobie drogi czołgami wchodzi w nasze życie tylnymi drzwiami, rozbudowanym aparatem urzędniczym.

 No ale, mógłby ktoś powiedzieć – zaraz, zaraz – przecież p. Kowalski, mógłby zgłosić firmę i legalnie ją prowadzić. Problem tylko w tym, że jedyne co by było stałe w jego firmie to koszty (ZUS, zakup kasy fiskalnej, obsługa księgowości, rachunku bankowego itp.) - czyli jest duże prawdopodobieństwo, że pracując wiele miesięcy doszedł by do podobnych efektów z wcześniejszej opowieści. Po prostu tak jak w mafijnych rejonach Włoch stałe są tylko „opłaty za ochronę”, tak w naszym kraju mafijne struktury US, zwłaszcza ZUS biorą swoje haracze i nie obchodzi ich czy mamy jakiś zysk ze swojej działalności czy nie.

 Może zresztą dojść wkrótce do kolejnego absurdu, kiedy to nie mając zysku, a płacąc wszystkie składki dla ZUS, US doczepi się, że skoro „skądś” mamy pieniądze na ZUS to unikamy wskazywania dochodu i zaczyna się procedura w wyższych sferach zwana „grillowaniem klienta”...